Ktokolwiek zetknął sie już z twórczością A.Żuławskiego, bez trudu zaaklimatyzuje się w rozpościeranym przezeń spektrum Nohant. Egzaltowani miłośnicy Chopina mogą sie poczuć cokolwiek niepewnie,ale stan ten mija, skoro ich afektowana skłonność zostanie podrasowana studiami nad biografią i korespondencją kompozytora.Błękitna nuta to obraz drastycznie wierny i autentyczny - nawet spora dawka wizyjności nie przeczy rzetelnej i wyrazistej kreacji - tak bohaterów, jak czasu i przestrzeni.
Janusz Olejniczak - znakomity wirtuoz, ultrawrażliwy i subtelny interpretator, udowodnił, iż jest artystą wszechstronnym. Kreowany przezeń Chopin głęboko odciska się w świadomości odbiorcy: zarówno uroda Olejniczaka (fascynująca fizjonomia suchotnika), natchniona twarz, jak i wrodzona "apoteotyczność gestów" , czynią zeń doskonałego, intrygującego i sugestywnego odtwórcę postaci Chopina.
Konfrontując obraz z faktografią - stwierdzam kunsztowną analogię, przy wyrafinowanym operowaniu tworzywem i mistrzowskiej adaptacji subiektywnej wizji Reżysera.
Odpowiedż trochę spóżniona ale przyznaję ci rację że Janusz jest wyśmienitym Chopinem w tym filmie. Jestem zauroczona.
Nie, to tylko hagiografia i mitomaństwo (aż za dobrze znam listy Chopina i inne źródła), a kłamstw i zmyśleń w filmie co niemiara. Zalety formy czy obrazu nie mogą być ważniejsze od poszukiwania prawdy. A Żóławski kłamie.