Masz rację. Jeżeli porównać film z książką, to wprost żenada. Wczoraj skończyłam czytać, a dzisiaj obejrzałam film i cieszę się, że nie zmieniłam kolejności, bo pewnie po obejrzeniu filmu nigdy nie sięgnęłabym po powieść i byłabym wiele stratna.
Wiem, ze to strona o filmie, więc na nim powinnam się skupić, ale uważam, że skoro reżyser (czy producent) sięga po wzór, to niech do licha się na nim wzoruje i nie poprawia na siłę mistrza, jakim jest dla mnie Jeffery Deawer.
Dla mnie kicha. jedyny atut to muzyka w końcówce i Denzel.

Przyłączam się!

mam do was pytanie.nie czytalem ksiazki. czy na koncu ksiazki ten zabojca tez zostaje tak zlany przez kaleke jak w filmie? film fajny tylko ta koncowka byla dla mnie taka zabawna,ze popsula mi ogladanie :/ aha,jeszcze jedno pytanko jesli mozna: po co byla ta ostatnia wskazowka skoro zabojca chcial zabic Rhyme?to po co ja dawal? zamiast na spokojnie go wykonczyc Oo chociaz nie wiadomo czy dalby sobie rade,z kolesiem ktory moze poruszac az palcem ;)

Tak, Lincoln Rhyme rzeczywiście zabija mordercę. Natomiast jeśli chodzi o wskazówkę to jest to tylko i wyłącznie inwencja twórcza scenarzysty/reżysera. W książce Lincoln Rhyme sam domyśla się, że jest głównym celem mordercy. A dlaczego to już dłuższa historia związana z przeszłością kryminalistyka.

Zgadzam się. Bardzo mnie rozczarował ten film. Obsada kompletnie nie odpowiada moim wyobrażeniom, brakowało mi wyraźnego nawiązania do inspiracji mordercy (James Schneider, czyli tytułowy Kolekcjoner kości), niepotrzebne zmiany imion, no i w końcówce filmu nie ma tak dużego elementu zaskoczenia, jak w książce. Niepotrzebnie usunęli też wątek z książki o zamachu na delegatów ONZ, dokonanym przez ostatnią z ofiar Carole Ganz, uratowaną przez Amelię i Lincolna.

Trafne uwagi. Przyłączam się