Zapowiada się całkiem ciekawie, zresztą jak większość ekranizacji Kinga. Natomiast im bliżej końca, tym jest niestety gorzej. Fabuła jest bardzo fajna, historię ogląda się z zaciekawieniem. Czuć pewne typowo kingowskie motywy. Od początku spodobała mi się muzyka. Muzyka, którą rzadko się w starszych horrorach w takim stylu słyszało. Jednak były momenty, kiedy ta refleksyjna muzyka do obrazu miała się nijak. Gra aktorska była hmm... w porządku, podobały mi się te czarne charaktery (choć trochę brak konsekwencji w ich kreowaniu - wstawiona na siłę scena z okazaniem przez nich ich prawdziwego oblicza i ściągnięciem "masek"). O ile do pewnego momentu ogląda się to lekko i przyjemnie, o tyle zakończenie jest strasznie cukierkowe i ckliwe. Dość znacznie psuje odbiór całego filmu. Można to było nakręcić w dużo ciekawszy sposób. A tak to mamy tylko film z niezłym potencjałem i to wszystko. Jako horror sprawdza się bardzo średnio. Moja ocena: 6/10.