Typowe sportowo-obyczajowe kino oparte na faktach - było już kilka podobnych tytułów,ale ten się całkiem przyjemnie oglądało.Na plus - ładne zdjęcia,scenografia,wyrazisty czarny charakter oraz wzruszająca końcówka.Jest kilka ciekawszych scen jak wizyta matki czy rozmowa w szopie.Na minus - jak to w tego typu filmach z USA bywa za dużo patosu momentami - na przykład scena z przemową tego grajka w przerwie meczu finałowego.
Myślę, że się nie znasz Egurrola! Padło to kiedyś w Mam talent i tutaj też jest a propos. Akurat Amerykanie dopracowali do perfekcji filmy o walce sportowców z przeciwnościami losu. Ten patos też jest tu na miejscu. A okrzyk Hardy'ego 'I am a mighty warrior!" i przemowa w szatni, zwłaszcza w powiązaniu ze sceną, w której odmawia wspólnych okrzyków z drużyną po pierwszym przegranym meczu, to najlepsza scena. Ktoś kto nie był nigdy w szatni, kto nie przegrywał ważnego meczu i szukał motywacji do dalszej walki tego nie zrozumie.