początkowo czujesz sympatię do głównego bohatera, bo on również dostrzega beznadziejność schematycznych romansideł. oczekujesz, że będzie oryginalnie. oczekujesz, że on wreszcie się zakocha, opisze to i udowodni wszystkim, swojemu szefowi i tobie, że tandetne historie miłosne nie zdarzają się w życiu, ale te z prawdziwego zdarzenia również mogą być dobrymi historiami. (tu przykład historii z prawdziwego zdarzenia: BRAK niekochanego narzeczonego, BRAK gonienia ukochanej przez pół Ameryki, BRAK przeszukiwania San Francisco z grupą imigrantów kibicujących szczęśliwemu rozwiązaniu O.o).
WTEDY... orientujesz się, że właśnie oglądasz takie schematyczne romansidło. uprzednia krytyka ma być tylko ironiczna, ale z ironią się mija, a z całości wynika jeden morał - jeśli myślisz, że życie nie jest jak komedia romantyczna, to jesteś w błędzie, BO JEST. i wracamy do punktu wyjścia. odgrzewany kotlet, po którym oczekiwałeś oryginalności - zaserwowany!