Film bardzo mnie rozczarował, chociaż z drugiej strony czego można było spodziewać się po amerykańskim kinie.
Motyw filmu bardzo nienadzwyczajny, często wykorzystywany, szczegolnie w amerykańskiej kinematografii (np. Szkoła duchów).
Nauczyciel nie tylko uczy przedmiotu, ale także otwiera młodym ludziom oczy na świat, wspiera ich w ich dążeniach, odkrywa nowe odcienie rzeczywistości, a jednocześnie sam dowiaduje się czegoś o sobie. Taki mentor zmienia nie tylko swoich studentów, ale także otoczenie w którym przebywa. Właśnie zadajmy sobie pytanie czy Katherine Watson, naprawdę coś zmieniła czy tylko unaoczniła dziewczętom pewną prawdę o życiu, którą i tak prędzej czy później by poznały. Według mnie jedynym ratunkiem dla tego filmu jest niezła gra Julii Roberts.